Zastanówmy się nad kanonami piękna i postrzegania rzeczy
widzialnych. Istnieje potwierdzona praktyka, że
Pewne rzeczy wyglądają tak, a nie inaczej.
Istnieje pewna ustanowiona harmonia rzeczy, to znaczy rzeczy wydają
się piękne jako takie, kiedy są zorganizowane jako rzeczy piękne.
Że sytuacja ta jest odwrotna, w przypadku braku uporządkowania
i przypadkowości, potwierdza to doświadczenie. Powstaje prosta
zależność przeciwieństw. Piękno – brzydota, harmonia – dysharmonia,
porządek – chaos, symetria czasu – nieprzewidywalność.
A teraz zobaczmy, jak to wprowadzenie o pewnych cechach filozofii,
przekłada się na praktyczny świat marketingu. Przytoczymy kilka
przykładów, w których zestawimy hasła i odpowiadające im obrazy
w sekwencji postrzegania „świata cudownego” i „świata szpetnego”,
zgodnie także z tytułem dzisiejszego tekstu.
Kiedy projektujemy w wyobraźni termin „Chorwacji”, widzimy
wypełniony słońcem śródziemnomorski kurort położony w najbliższej
do Polski odległości, jaką w miarę komfortowo można pokonać
samochodem. Obraz ten zilustrujemy następujemy grafikami:
Chorwacja jest czysta, bezpieczna, słoneczna i gościnna. Jedzie się
wygodną autostradą. Chorwaci są mili i życzliwi, mówią językiem
słowiańskim i przy pewnym wysiłku w pewnych kwestiach można się
z nimi porozumieć mówiąc po polsku. Chorwacja ma potężne grupy
fanów w Polsce i aktywne fora promujące wypoczynek w tym kraju.
Jednym słowem – zapytajcie 10 Polaków o skojarzenie z Chorwacją
i w 9 lub 10 przypadkach będzie to skojarzenie pozytywne.
Usłyszeliście, że ktoś z Waszych znajomych spędził urlop w Chorwacji?
Pomyślicie „super sprawa”. I twarda wymowa faktów: do Chorwacji
jeździ każdego roku ponad 500 000 turystów z Polski.
To najpopularniejsza zagraniczna destynacja Polaków i 10% wszystkich
zagranicznych wyjazdów z naszego kraju na wakacje.
I teraz: Zerknijmy na drugą stronę lustra...
Wyobraźcie sobie odwrotną perspektywę. Dowolnego, ubogiego
i brzydkiego postkomunistycznego kraju, przestrzeni byłej strefy
poradzieckiej, Jugosławii. Kraju nadal biednego, o przestarzałej
strukturze gospodarki, porównywalnej z najbiedniejszymi terenami
Polski. Chorwacja to także bardzo tragiczna historia krwawych walk
i konfliktów, w szczególności z czasów II wojny światowej. To także
bolesna rana wojny domowej po rozpadzie Jugosławii na przełomie lat
80-tych i 90-tych XX w. Wyobraźmy sobie teraz takie kraje jak Bośnia
i Hercegowina, Serbia i Macedonia.
Czy nie wydaje się Wam, że można przytoczyć do nich powyższy opis?
Czy teraz widzicie, jak Chorwacja niezwykle sprawnie wymknęła się
temu schematowi?
Kluczem do sukcesów obecnego postrzegania tego kraju – oczywiście
poza pozytywnymi doświadczeniami z wyjazdów urlopowych – były
lata 90. I perspektywiczna decyzja o doniosłych efektach w skali,
nazwijmy ją, strategicznej. Rząd Chorwacji wynajął do promocji swoich
interesów wpływową nowojorską agencję PR, Rudor Finn.
Skutecznie zaplanowana i zrealizowana globalna kampania PR
wpłynęła na jednoznacznie pozytywny wizerunek Chorwacji na świecie,
„oczyszczając” w praktyce ten kraj z wszelkich naleciałości
bałkańskiego Uglylandu – przypadek będący całkowitym
zaprzeczeniem na przykład Serbii. Nowy wizerunek Chorwacji
przełożył się na skuteczność kolejnego kroku w jej komunikacji –
zasięgowych kampanii reklamowych, kierowanych do poszczególnych
krajów europejskich. O praktycznych efektach tych kilkunastu lat tego
zręcznego mixu działań PR i marketingowych napisaliśmy na początku
niniejszego tekstu.
W tej sytuacji, wyobraźmy sobie pod wieloma względami podobny kraj
do Chorwacji. Położony także nad ciepłym morzem, z szerokimi
plażami, gdzie można w podobnym standardzie dotrzeć na wakacje
samochodem. Kraj z jeszcze niższymi cenami niż Chorwacja,
z gościnnymi mieszkańcami i tak naprawdę stale polepszającą się
infrastrukturą.
Obecnie jednak udaje się tam 10-krotnie mniej Polaków, a wizerunek
kraju kojarzy się bardziej z obrazami, które poniżej przytoczę.
Takim krajem, który nie umiał przemienić się w Wonderland, jest
Bułgaria. I teraz pytanie: w jaki sposób, w jakim czasie i przy jakich
budżetach moglibyśmy wypozycjonować Bułgarię na powiedzmy
2. miejsce w wyborach wakacyjnych Polaków? I dlaczego bułgarski
rząd o tym nie pomyślał?