Zięby, żyjące na wyspie Galapagos, zapewne nigdy nie przypuszczały,
że znajdą się w centrum światowej historii, gdyby wyspy tej nie
odwiedził w 1835 roku Karol Darwin, angielski podróżnik i geograf. Jak
z pewnością wszyscy z Was wiedzą, stało się to kanwą do powstania
historiozoficznej teorii, stanowiącej istotny przewrót w interpretacji
procesów natury i wzrostu organizmów żywych. Teoria Darwina
przyniosła następnie wiele rozwinięć w świecie także pozanaukowym.
Jedną z nich, już współcześnie, stały się nagrody imienia słynnego
Anglika, utożsamiane z zachowaniami lub pomysłami, eliminującymi
ich autorów z procesu ewolucji (to znaczy w efekcie zabójczymi dla tych
autorów).
Przykładając stosowną miarę do świata marketingu, chciałem
przypomnieć kilka niezbyt chlubnych przykładów akcji lub kampanii,
które przyniosły groźne lub nawet śmiertelne konsekwencje dla
promowanych firm lub marek. Dla czytelności komunikacji, każdą tę
akcję oznaczymy prowizorycznym symbolem nagrody Darwina –
figurkami małp (od 1 do 5), co stworzy swoisty antyranking działań,
których w marketingu zdecydowanie lepiej jest nie powtarzać.
1. Akcja społecznościowa Żytnia – po imprezie
Nasze niechlubne zestawienie zaczynamy od mocnego uderzenia,
i jednocześnie producenta mocnych alkoholi, Polmosu Bielsko Biała.
W 2015 roku na fanpage’u produkowanej przezeń wódki Żytniej
ukazała się post o treści: "Gdy wieczór kawalerski wymknie się spod
kontroli. Wina Żytniej?". Na załączonym zdjęciu przedstawiono
śmiertelnie postrzelonego w stanie wojennym mężczyznę, Michała
Adamowicza, elektryka z Zakładów Górniczych w Lubinie, członka
„Solidarności”, który zmarł w wyniku ran postrzałowych głowy,
odniesionych podczas tłumienia przez milicję demonstracji 31 sierpnia
1982 r. w Lubinie. Na zdjęciu umieszczono napis: "KacVegas?
Scenariusz pisany przez Żytnią".
Przedstawiony post nie tylko skompromitował markę Żytnią
w mediach społecznościowych, ale sprowokował szeroką refleksję nad
edukacją i wiedzą osób, zaangażowanych w działania komunikacyjne
marki oraz poziomu pracowników obsługujących tę firmę agencji. Jak
widać, brak elementarnej wiedzy z historii połączony ze swoistą
„beztroską” w doborze contentu i zaledwie minimalnymi środkami
marketingowymi, pomógł przynieść firmie drastyczne straty
wizerunkowe.
Ocena:
4 małpy
2. Kampania EB
Wzorcowy przykład marketingowego darwinizmu, który pomógł
zniszczyć jedną z najlepiej performujących marek piwnych na polskim
rynku. Mowa oczywiście o Elbląg Breweries, znanej pod skrótem EB,
będącej jednym z najczęściej wybieranych przez Polaków piw w latach
90. Trudno obecnie orzec, czy przyczyną katastrofy był swoisty pęd do
samozniszczenia, który zaistniał wewnątrz firmy, czy też agencję
reklamową podsunęli EB wyrachowani konkurenci. Faktem jest, że
w 2. połowie lat 90 statek z flagą „EB” zatopiły dwie straszliwe reklamy,
przedstawiające kolejno pijanych radzieckich generałów oraz grupę
ludzi realizujących potrzebę fizjologiczną (w domyśle – piwem EB),
widocznym strumieniem, na śniegu.
A jak można to zrobić o niebo lepiej, korzystając z podobnych
warunków pogodowych i mimo wszystko ryzykownej alegorii,
pokazuje amerykańska reklama piwa Miller Lite.
Bezdyskusyjna nagroda Darwina dla firmy i agencji reklamowej:
pełne
5 małp
3. Wedel – ponure potwory z kosmosu
W niedawnym tekście na blogu odnosiłem się już do linii kreatywnych,
zrywających ze standardem brandów. Takie działania nie są łatwe
i wymagają dużej wiedzy i wyczucia grup targetowych, dlatego muszą
być wykonywane z profesjo-nalizmem i starannością. Udanym
przykładem tego podejścia jest chociażby kampania banku PKO BP
z Szymonem Majewskim – swoisty majstersztyk, który z sukcesem
przemienił wizerunek fatalnego w odbiorze klientów banku-molocha
w bank świeży, nowoczesny i przyjazny.
Ponieważ jednak poruszam w niniejszym odcinku kandydatów do
nagrody o znacząco innym charakterze, kieruję wzrok ku marce Wedel
i fatalnie przyjętej przez rynek reklamie nowego wizerunku jednej
z najbardziej tradycyjnych i rodzinnych marek w Polsce.
W szeroko zasięgowej, ogólnopolskiej kampanii reklamowej
w 2015 roku, twarzą marki stał się rogaty potwór, Wargorr, którego
widok, jak sądzę, mógł przerazić nie tylko dzieci, ale i bardziej
wrażliwych dorosłych. Twórcą tego marketingowego „arcydzieła” był
niejaki Jacek Wlazło z agencji Grandes Kochonos i w tym miejscu
otwarcie zaapeluję: trzymajcie się jak najdalej od przytoczonej agencji,
jeśli nie chcecie w bardzo szybkim tempie zamykać Waszego biznesu
na rynku.
Jacek Wlazło za swój kreatywny udział w nadgryzieniu marki Wedel,
otrzymuje dumne:
4 małpy
4. Bałwan w Citroenie
Zapewne wielu z nas marzy o chwili orzeźwiającej bryzy podczas jazdy
samochodem w upalny dzień. Z podobnego założenia wyszli
marketingowcy marki Citroen, konstruując reklamę wykazującą wysoką
jakość stosowanych w tych samochodach klimatyzatorów. Nie byłoby
w tym nic dziwnego, gdyby nie uczynili pomysłem kreatywnym
zamkniętych w małym Citroenie… dwóch bałwanów. Koncepcja
wydawała się logiczna i racjonalna – zamknięte śnieżne postaci,
w samochodzie ze skuteczną klimatyzacją, z pewnością nie stopią się.
Jednak… czy ktokolwiek z nas, decydując się na zakup Citroena,
chciałby być kojarzony z bohaterem tej darwinowskiej reklamy? Ręka
w górę?
Citroen otrzymuje solidne:
3 małpy
5. Ducati jako kopia Harleya
Świat marketingu dzieli się
w generalnym ujęciu w trendsetterów
i naśladowców. Najtrudniej
z pewnością przeciera się szlaki;
podążanie utartym szlakiem wydaje
się już łatwiejsze. Czasami szlaki te
zamieniają się w szerokie arterie
kreacji – bo czym przełomowym
marketingowcy Coca-Coli mogą
zaskoczyć klientów w kolejne święta
Bożego Narodzenia? Zdarzają się
jednak przykłady naśladownictwa, które gubią gdzieś szlachetny
charakter podążania za trendem, a stają się naśladownictwem
nieudanym, i jako takie wykazują wszelkie słabości podróbki. Tą
niechlubną drogą podążył włoski producent motocykli, Ducati,
startując z reklamą nowych modeli Scrambler. O tym, jak wygląda kopia
(Ducati) i oryginał (Harley-Davidson) możecie Państwo przekonać się
na poniższych filmach:
Wynik:
2 małpy.
6. Dama z nagrobkiem.
Pamiętam, jak jadąc jedną z warszawskich ulic, natknąłem się na tę
reklamę, którą w pierwszym odruchu zakwalifikowałem jako czyjś
dziwny eksperyment lub czarny żart, celowe działanie konkurencji lub
psychofanów marki Adrian. Dla wyjaśnienia dodam, że nie chodziło
o reklamę domu pogrzebowego (skądinąd także wtedy mówilibyśmy
o wszelkich cechach reklamy kontrowersyjnej). Lecz nie. Firma Adrian
wytwarza produkty dla konsumentów (konsumentek) żyjących, i są to
tak codzienne produkty, jak rajstopy.
Reklama tych rajstop przedstawia modelkę, ubraną jakby w żałobną
bieliznę, która leży na ziemi, opierając się o czarny nagrobek. Scena ma
miejsce na cmentarzu. Do obrazu dodano fragment wiersza księdza
Twardowskiego pt. „Śpieszmy się”. Ten znany fragment brzmi:
„Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”
Trudno jest odnieść się merytorycznie do tej reklamy, ponieważ
wymyka się ona wszelkim granicom ocen. Można zastanowić się, co
było przyczyną jej powstania? Można zadać pytanie, dlaczego nikt nie
powstrzymał gorących głów i dlaczego doszło do sytuacji,
w której było już za późno na jakąkolwiek reakcję? Aby dokonać
jakiejkolwiek analogii w komentarzu do tej sytuacji, należałoby wcielić
się w Jeremy’ego Clarksona testującego w latach 80. samochód FSO
Polonez – polecam
Jednym słowem: koszmarna kreacja (czy Państwa klientki powinny
czuć się wdowami?) i nie tyle błędna, co fatalna decyzja marketingowa
dla firmy Adrian. Ku przestrodze dla wszystkich!
Ocena:
jednoznacznie małp 5
7. Avanti - brodata Gioconda.
Kontynuując passę reklam polskich, krajowych firm, można obronić
pogląd, że rynek marketingowy w naszym kraju jest w bardzo wielu
przypadkach nie tyle ruletką, co wolną amerykanką i w celu
wzbudzenia (spodziewanego) odzewu na klientach, nawet duże
krajowe firmy uciekają się do korzystania z niezwykle niskich
i prymitywnych środków komunikacji. Pytanie, dlaczego tak się dzieje?
Czy wynika to z jakości osób zarządzających tymi firmami, czy jest to
zgodne z ocenami gustów konsumentów? W każdym takim
przypadku, wiele przedsiębiorstw marnotrawi na nietrafione,
nieprzemyślane i źle zaplanowane działania ogromne środki,
rezygnując na własne życzenie (i własną szkodę) ze wsparcia i pracy
profesjonalistów. Konsekwencje tego bywają opłakane, a jedynym
wyróżniającym efektem tych reklam jest fakt, że mogą zaistnieć
w takich rankingach jak niniejszy. W tym punkcie chciałem szczególnie
wyróżnić reklamę metali kolorowych firmy Avanti, mocnego kandydata
do zwycięstwa w każdym zestawieniu najbardziej szkodliwych kreacji
reklamowych.
Zestawienie prętów, rur i brodatej Mony Lizy o cechach mężczyzny
zasługuje na kompletną ocenę:
Jesteśmy Polakami i naszą komunikację kierujemy do polskich klientów.
To pewne. Pewne jest także, że rynek reklamowy w Polsce przeszedł
długą drogę (jakże inaczej, ewolucji) przez ostatnie 20 lat i obecnie
można bez kompleksów zestawiać go z innymi rozwiniętymi rynkami
zachodnioeuropejskimi. Dotyczy to przede wszystkim firm z kapitałem
zagranicznym, które zasadniczo wdrażają wypracowane w swoich
centralach standardy i reżimy brandingów (pamiętacie odcinek o mocy
marketingu marek samochodowych? – jeśli jeszcze nie czytaliście,
polecam Okiem marketera blog marketingowy).
Jest jednak pewien obszar rynku, który uparcie wymyka się globalnym
strukturom komunikacyjnym, będąc jednocześnie obszarem bliskim
wielomilionowej grupie zwłaszcza męskich klientów. To obszar
związany z szeroko pojętym obszarem usług technicznych,
mechanicznych, prac budowlanych, narzędzi, itp. Jeśli interesujecie się
historią, doskonale pamiętacie cywilizacyjną rolę rzeki Łaby
w kształtowaniu dwóch centrów rozwoju kontynentu europejskiego –
części wschodniej i zachodniej, których granicą była ta rzeka. Także
w kontekście o którym piszę wyżej, istnieje pewna granica mentalna,
nazwijmy ją umownie środkowo/wschodnioeuropejską,
w kształtowaniu komunikacji kierowanej do tych grup. Być może
adekwatne byłoby nazwanie tego trendu „marketingiem erotycznym”,
być może „rozebranym marketingiem”.
W każdym przypadku w milionach sztuk hulają w Polsce reklamy
i przekazy marketingowe, które na rynku amerykańskim na przykład
kosztowałyby ich promotorów procesy głośne na cały kontent. U nas to
się sprzedaje, i właściwie trudno firmom znaleźć inny środek przekazu
na kolejny kalendarz z systemami bram i ogrodzeń lub plakat
z narzędziami – groziłoby to na rynku co najmniej rewolucją.
Styl i pomysłowość – ogółem:
Ogółem małp 3
9. Honda CR-V – kręcimy się w kółko?
Kolejna reklama w naszym zestawieniu jest pewnym zaskoczeniem,
ponieważ dotyczy bardzo dobrze wypozycjonowanej, globalnej marki,
dysponującej zarówno w praktyce nieograniczonymi wydatkami na
działania marketingowe, jak i rzeczywiście solidną, profesjonalną
komunikacją. Mowa o Hondzie, jednym ze światowych liderów rynku
automotive, 5. pod względem wartości motoryzacyjną firmą świata i 36.
najwartościowszą globalną firmą w ogóle.
Główne hasło reklamowe Hondy brzmi „The Power of Dreams”
– „Potęga marzeń” i marka w centrum swojej komunikacji umiejscawia
emocje związane z oferowanymi przez siebie produktami. To jest
bezdyskusyjnie słuszne podejście w tym obszarze rynkowym, i są dwa
kluczowe wyróżniki jego efektywności: silna identyfikacja
użytkowników z poszczególnymi modelami marki (budowa marketingu
wokół produktów) oraz silna asocjacja i lojalizacja klientów wobec marki
(jak fankluby i wysoka skłonność ponownego zakupu). Honda prowadzi
te działania prawidłowo i skutecznie, czasami tylko marginalizując
komunikacyjnie rynki nieistotne z punktu widzenia swoich interesów
globalnych (jak Europa Środkowo-Wschodnia itp..).
Biorąc to pod uwagę, reklamę, którą za chwilę przybliżę, można
traktować jako wypadek przy pracy i dowód na to, że nawet najlepsi
marketerzy miewają słabsze momenty….
Reklama prezentuje model Hondy CR-V, kompaktowego rozmiarów
SUV-a, który, zważywszy na zasadniczą komunikację producenta oraz
charakter pojazdu, ma wysoki potencjał do rozwinięcia kreacji
odnoszącej się do pozytywnych emocji, aktywnego stylu życia,
dynamiki i bezpieczeństwa w trudniejszych warunkach drogowych.
Ku naszemu zdziwieniu, Honda poszła tutaj zupełnie przeciwną drogą.
W rezultacie otrzymaliśmy kręcący się w koło, jadący po tej samej
drodze, jakby zabawkowy samochodzik, a przytoczona reklama pod
nazwą „Endless road” („Niekończąca się droga”) – mając w zamierzeniu
być synonimem stałej perfekcji technologicznej japońskiego
producenta – zgubiła gdzieś po drodze (nomen omen) kluczowe
wartości marki i marketingowy potencjał modelu CR-V.
Ocena:
Małp 3
10. O sile mediów społecznościowych…à rebours.
Poniższy przykład jest w pewnym sensie szczególny w niniejszym zestawieniu
i dotyczy istotnego obszaru komunikacji, jakim są media społecznościowe.
W tym przypadku mamy do czynienia z modelową sytuacją drastycznego
rozdźwięku lub „pęknięcia” komunikacji pomiędzy oficjalnym wizerunkiem
marki (brandu) i akcją społecznościową spowodowaną przez pracowników
firmy, wraz z mało skuteczną próbą zapobieżenia tej akcji ze strony tej firmy.
Zacznijmy jednak po kolei.
Firma to Krowarzywa, sieć lokali typu fast-food, oferująca wegetariańskie
hamburgery. Krowarzywa stała się szybko ulubieńcem zwolenników ekologii
i bezmięsnego stylu życia, zajmując poczesne miejsce na hipsterskiej mapie
Warszawy (niedawno do 3 warszawskich dołączył jeden nowy lokal „Krowy
żywej” w Krakowie). Oficjalna komunikacja marki skutecznie współgrała
z wizerunkiem ekologicznych hamburgerów postrzeganych ze strony
klientów. Krowarzywa była modna, promowała zrównoważony rozwój,
nowoczesny styl życia. Nowy przebojowy trend na kulinarnym rynku
wielkomiejskiej Polski stał się faktem.
Tym większe zaskoczenie (i komunikacyjny szok) przyniosła akcja ogłoszona
przez pracowników firmy na Facebooku, a dotycząca nagminnie łamanych
praw tych pracowników, oskarżeń o mobbing, brak wypłacanych
wynagrodzeń, wielogodzinnej ciężkiej pracy za minimalne stawki itd. Jednym
słowem – komunikacja, którą kojarzyłaby się naturalniej z podrzędną,
zarządzaną przez sadystę, smażalnią ryb nad Bałtykiem niż z ekologiczną
gwiazdą ogólnopolskich mediów. O tym, jak żywy oddźwięk wywołała akcja
pracowników „Krowy żywej” świadczył fakt, że otrzymali oni masowe wyrazy
poparcia na profilu facebookowym, a klienci decydowali się na pikiety pod
lokalami firmy.
Dodatkowo wizerunek ich pracodawcy nadszarpnęła po amatorsku
prowadzona komunikacja kryzysowa w odpowiedzi na akcję protestu.
Potwierdza to tezę, że warto zainwestować nie tylko w sprawny PR, lecz
kontrolować z tego punktu widzenia operacyjne podstawy działalności firmy,
co pozwoli zarówno wyprzedzić spodziewane wypadki (nie oznacza to
w żaden sposób usprawiedliwiania takich jak opisywane działań wobec
pracowników – jako takie w prawidłowo zarządzanym biznesie nie powinny
mieć miejsca), jak i efektywnie rozładowywać napięcia i kryzysy wizerunkowe
przez sprawną komunikację kryzysową. Sprawdza się tu kolejny raz zasada, że
relatywnie niewielkie oszczędności z zaniechania działań w tym obszarze
mogą przynieść istotne straty i wizerunkowe, i sprzedażowe.
Odbudowanie nadszarpniętej lub zniszczonej marki jest o wiele
bardziej długotrwałe i kosztowne.